„C’est une belle historie”cz.20 Lawendowy flakonik

Do perfumerii w Le Castellet wszedłem niepostrzeżenie, przemykając za plecami angielskich turystów, z którymi w żywiołową dyskusję wdała się sprzedawczyni. Oglądałem wysokie psy w garniturach, trzymające zegarki na złotych łańcuszkach i kątem oka obserwowałem, co robią angielscy turyści. Sprzedawczyni chodziła wokół nich tanecznym krokiem, pryskając coraz to innymi zapachami, wyjaśniając ich pochodzenie i zastosowanie.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.19 Spacer z artystami

Le Castellet to miasteczko artystów. Dowiedziałem się tego podczas jednego ze słonecznych dni kończących lipiec, kiedy to poczułem palącą potrzebę odwiedzenia go po raz drugi. Zostawiliśmy samochód na poboczu Montee du Chateau i wspięliśmy się do miasteczka mniej uczęszczanym, wąskim przejściem z wyszczerbionymi ze starości schodkami- polubiłem nazywać tę dróżkę sekretną, tak jakbym tylko ja ją znał i spędził w tej okolicy wszystkie lata, począwszy od czasów dzieciństwa.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.17 Cezanne, UFO i żebrak

Na placu przy Hotel de Ville w Aix de Provence gwarem głosów oznajmiają swój byt kawiarenki, akordeonista z miną zadowolonego życiem przechadza się w jakby zaczarowanym cieniu platanów, grając skoczne, francuskie melodie. Po chwili znika, na jego miejscu zaś pojawia się Hiszpan w okularach i czarnej koszulce, siadając na murku i wyjmując z futerału swój nieco kosmiczny instrument.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.16 Goniąc za …

Niegdyś tymi uliczkami Aix de Provence przechadzał się Cezanne, wiodąc tu swój samotniczy żywot.  Był upartym i kłótliwym indywidualistą, a poza tym, pedantem do tego stopnia, że numerował wszystkie swoje rekwizyty. W swoim malarstwie próbował dociec istoty utrwalania rzeczywistości na płótnie- pomagała mu w tym góra Sainte-Victorie. I całe szczęście, że był artystą!

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.14 Błogi spokój na winnicy

Wszedłem do campera jak w odwiedziny do dobrego przyjaciela, zastanawiając się, co też mogło się tutaj zmienić. Książeczka do nauki francuskiego leżała obok brzoskwiń, robocza koszulka i spodnie powieszone były na oparciu fotela, alkowa jak zwykle tonęła w chaosie rozwalonej kołdry i dziesiątek innych rzeczy, wszystkie półki były zapełnione nieznanymi przedmiotami. W radiu nadawała stacja Nostalgie, przez otwarte okna zaglądał wiatr.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.12 Rynek tętniący życiem

Zaraz po mszy zaczynają się obchody 14 lipca, czyli dnia zdobycia Bastylii. Defilada przechodzi od statuy wolności do placu przy Hotel de Ville, tam słyszymy przemowę oraz „Marsyliankę” grana przez orkiestrę. Następnie tłum się rozchodzi, większość idzie wraz z nami na rynek. Nikt nie zwraca uwagi na małego pieska, który ma zbyt krótką szyję, by napić się wody z fontanny.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.11 Tutaj łączą się światy

Niedzielny poranek. Stoję w kościele. Przez wielkie drzwi wlewa się strumień światła, z ulicy dochodzi szum samochodów i gwar ludzkich głosów. Wewnątrz cisza. Czasem tylko ktoś kaszlnie, przestąpi z nogi na nogę, podrapie się za uchem. Przede mną stoi mężczyzna o wysoko uniesionym podbródku, skryty za grubymi szkłami okularów. Obok niego zajęła miejsce drobna staruszka, która z namaszczeniem przesuwa paciorki różańca, mimo trzęsących się rąk.

(więcej…)