„C’est une belle historie”cz.12 Rynek tętniący życiem

Zaraz po mszy zaczynają się obchody 14 lipca, czyli dnia zdobycia Bastylii. Defilada przechodzi od statuy wolności do placu przy Hotel de Ville, tam słyszymy przemowę oraz „Marsyliankę” grana przez orkiestrę. Następnie tłum się rozchodzi, większość idzie wraz z nami na rynek. Nikt nie zwraca uwagi na małego pieska, który ma zbyt krótką szyję, by napić się wody z fontanny.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.11 Tutaj łączą się światy

Niedzielny poranek. Stoję w kościele. Przez wielkie drzwi wlewa się strumień światła, z ulicy dochodzi szum samochodów i gwar ludzkich głosów. Wewnątrz cisza. Czasem tylko ktoś kaszlnie, przestąpi z nogi na nogę, podrapie się za uchem. Przede mną stoi mężczyzna o wysoko uniesionym podbródku, skryty za grubymi szkłami okularów. Obok niego zajęła miejsce drobna staruszka, która z namaszczeniem przesuwa paciorki różańca, mimo trzęsących się rąk.

(więcej…)

Muzeum, róża i parasolka – "Wandering in London" cz.6

Bogactwo muzeów. National History Museum, Science Museum, British Museum…można tam wejść, jak statek wpływający na nieznane wody, i odkrywać, szerzej otwierać oczy, zadziwiać się. Odsłaniać przeszłość, rozpoznawać teraźniejszość, próbować odgadnąć przyszłość. Po kilku godzinach spędzonych w muzeum czuję się trochę zmęczony, przytłoczony, oszołomiony, jakbym nie spał przez trzy dni – mam wrażenie, że mózg zaraz po prostu mi eksploduje. Otwieram wtedy drzwi i wychodzę odetchnąć świeżym powietrzem.

(więcej…)

O magicznych wróżkach – "Wandering in London" cz.3

Tutaj nie chodzi już więcej o stare mury, chodzenie po zabytkowych salach i podziwianie złotych talerzy, nie chodzi o zaliczenie miejsca i pójście dalej. Staram się być blisko -przeżywać. Kiedy coś naprawdę mi się podoba, przystaję na chwilę. To działa jak zaklęcie. Nie spieszę się. Zatrzymuję ten obraz. To uczucie. Oswajam je. I zabieram ze sobą w dalszą drogę.

(więcej…)

Dzień z życia przechodnia – "Wandering in London" cz.2

Rano wsiadam do metra. Zajmuję miejsce i tak jak reszta pasażerów rozkładam gazetę. Na kolejnych przystankach słychać tylko szelest przewracanych stron. Niektórzy patrzą się w przestrzeń, inni słuchają muzyki, ktoś rozmawia przez telefon. Minęła już poranna godzina szczytu, więc siedzimy spokojnie. Czekamy. Czerpie satysfakcje z tego, że mogę poczuć się jak prawdziwy Londyńczyk, podnosząc głowę znad gazety, gdy zatrzymujemy się na którejś ze stacji. Po chwili powracam do lektury i jakby było to coś, co robię codziennie, zmierzam do centrum Londynu. Tak właśnie rozpoczyna się moja podróż.
(więcej…)