Pamiętam do dziś, jak na moim drugim MUNie w Holandii, w Leiden, razem z moim hostem, Guusem, śpiewaliśmy wieczorami w drodze do miasta. Śpiewaliśmy, jadąc rowerami, głównie jedną piosenkę. „Jedyny koncert we wschodniej Europie w tych czasach”, opowiadał Guus. Chodziło o koncert Queen w Budapeszcie, na którym Freddy Mercury zaśpiewał węgierską pieśń „Tavaszi szel vizet araszt”. Co prawda czytając tekst zapisany na dłoni, ale jednak… Ta piosenka stała się wtedy motywem muzycznym tamtego MUNa. Nigdy nie wpadłbym na to, że dwa lata później pojadę na MUNa do Budapesztu.MUNy, czyli młodzieżowe symulacje obrad ONZ kojarzą mi się z Holandią i pewnie już na zawsze będą mi się z nią kojarzyły. Jeden z najlepszych munów to moim zdaniem (i nie tylko moim, bo zdaniem całej munowej Rodziny) ten w Leiden, czyli LeMUN: i właśnie na ostatnim LeMUNie poznałem dwie Węgierki, które opowiedziały mi o KarMUNie, czyli MUNie organizowanym w Budapeszcie. Z opowieści zapowiadało się, że to super sprawa, zachęcały zwłaszcza uroczyste zdjęcia z ceremonii otwarcia. Dałem o tym znać reszcie i kiedy tylko Rodzina dowiedziała się, że taki MUN na zakończenie trzeciej klasy liceum (odejdź nostalgio) jest możliwy, wszyscy stwierdzili – jedziemy.

DCIM100MEDIA

Ceremonia otwarcia rzeczywiście robiła wrażenie. Odbywała się ona, uwaga uwaga: w samym parlamencie. Wejście do węgierskiego parlamentu nie jako turysta, ale w sprawach, można powiedzieć, zawodowych – bezcenne.

DCIM100MEDIA

Zastaliśmy Budapeszt u początku wiosennego przebudzenia. Stare, żółte tramwaje leniwie jeździły ulicami, ludzie spacerowali, przysiadali na murach, odpoczywając i obserwując płynący Dunaj. Ciepłe powietrze i słońce sprawiały, że aż chciało się chodzić, chodzić bez końca. Doszliśmy więc do paru miejsc:

Most łańcuchowy. Przekraczając Dunaj, można oglądać Stare Miasto w Budzie, mieniące się wieloma kolorami wież i dachów. Przypomina ono obraz impresjonisty, który najpiękniej prezentuje się właśnie z daleka. Wtedy właśnie Buda jest najbardziej okazała, najwspanialsza.

DCIM100MEDIA

Wzgórze zamkowe. Cały Budapeszt jest miastem, którego panorama robi największe wrażenie. Wystarczy odejść od centrum, przejść na drugą stronę Dunaju i zagłębić się w ciche uliczki, na których latarnie wyznaczają drogę do zamku. I tam, ze szczytu, oglądając panoramę Budapesztu, tak jak wszyscy inni, otworzyć butelkę wina, spędzając tak kolejną godzinę.

DCIM100MEDIA

DCIM100MEDIA

Wzgórze Gellerta. Jeśli lubicie poświęcenie oraz zdania w stylu „im trudniejsza droga, tym piękniejszy widok ze szczytu”, wchodźcie śmiało. W innym przypadku, jeśli już jesteście zmęczeni albo jest późno, zastanówcie się. Prowadzi tu stroma ścieżka pełna schodów. Ale warto. Widok rozciągający się ze szczytu jest bezcenny.

DCIM100MEDIA

Jeśli wolicie płaskie tereny, wybierzcie wyspę św. Małgorzaty. Spokojna, cicha, z widokiem na parlament… wyspa św. Małgorzaty zawsze jest dobrym pomysłem.

DCIM100MEDIA

I na koniec jeden z najwspanialszych środków transportu, jakie wymyślono – beer bike. Na czym to polega? Wyobraźcie sobie, że jesteście w ruchomym pubie, który jeździ ulicami Budapesztu. Pijecie piwo i pedałujecie, a jedna osoba trzyma kierownicę. Czy to nie cudowne?

DCIM100MEDIA

A teraz wróćmy do MUNa. Na KarMUNie reprezentowałem Rosję, co jest jedną z najlepszych rzeczy, które można zrobić. Być delegatem Rosji, USA czy Korei Północnej to jak wygrać obrady. To od ciebie wszystko zależy, to z tobą wszyscy chcą współpracować albo cię nienawidzą. Podczas tych obrad delegaci wybierali raczej tę drugą opcję. I bardzo mi się to podobało. Polecam.

Fantastyczne jest to, jak wszyscy potrafili się przejmować wymyślonymi problemami i wcielać w role swoich państw. Gdy wychodziliśmy na przerwę, cały czas się kłóciliśmy, ale już nie jako wrodzy sobie delegaci, a jako przyjaciele.

I do dziś pamiętam moment, gdy jedna z delegatek (akurat USA, a niech to) jako karę za spóźnienie zaśpiewała „Tavaszi szel vizet araszt”. Miałem wtedy wrażenie, że wszystko się łączy: Leiden, Budapeszt, te wszystkie zdarzenia i osoby. Cały wyjazd stał się czymś więcej niż zwykłą podróżą, podniósł się do poziomu, można powiedzieć, metafory: rzeczy tak jakby miały potoczyć się w ten, a nie inny sposób. Rodzinna przygoda z munami została zakończona, dzięki wszystkim. Puzzle się ułożyły.

Mikołaj Wyrzykowski

Zdjęcia pod tekstem: Łukasz Sawicki oraz Arkadiusz Kierys.

Budapeszt

KarMUN

DCIM100MEDIA

12832458_971653982929190_3419510347881584773_n

 

12814066_972034516224470_2233708839401045894_n 12795266_972038839557371_8755510063220019886_n 12802723_972038436224078_2581574118012981101_n

12budapaest1

12805727_972039116224010_2690253317684534167_n