Nieustannie dziwię się, jak bardzo kuchnia związana jest z naszymi emocjami: świadczy o gustach, a czasem nawet poglądach na świat; przywołuje wspomnienia z przeszłości i sama w sobie wiele mówi o podejściu do życia. Niekiedy jeden przepis potrafi zawierać w sobie mnóstwo przeżyć, wydarzeń, kolorów, zapachów – kuchnia zamyka w sobie pewien czas. Odkryłem właśnie przepis na słodki, prowansalski wypiek, który od teraz zawsze będzie mnie przenosił do świąt Wielkiej Nocy.

Znalazłem go, kartkując prowansalską książkę kulinarną, którą dostałem parę miesięcy wcześniej. Zwykle nie mam czasu, aby coś z niej przygotować, chyba że przychodzi okazja. A teraz właśnie przyszła: była Wielka Sobota, a ja znalazłem wolną chwilę, gdyż właśnie skończyłem drugi semestr studiów i czekały mnie wakacje wiosenne. Mogłem więc trochę odetchnąć, a kuchnia jest do tego idealnym miejscem.

Przepis na brioche mouna nie jest jednak taki łatwy, jak się wydaje. Ma swoje korzenie w Hiszpanii, a został przywieziony do Francji wraz z wieloma algierskimi repatriantami, którzy przenieśli się tutaj w latach pięćdziesiątych. Spożywano ją kiedyś na Wielkanoc, a teraz mounę można dostać zawsze i wszędzie w Prowansji. Przedstawiam składniki:

Na drożdże: 15 g świeżych drożdży, 50 g mąki, 8 łyżek stołowych letniej wody. Wymieszajcie i odstawcie na godzinę do wyrośnięcia, byle tylko w odpowiednio dużym naczyniu. Moje drożdże wybuchły, ale to nic. Zawsze jest coś pięknego w małej, kuchennej katastrofie.

W tym czasie zajmijcie się resztą składników:

500 g mąki pszennej, 150 g cukru (najlepiej trzcinowy), 5 g soli, 2 jajka, 6 łyżek oleju słonecznikowego, posiekana na drobno skórka pomarańczy bio, 2 łyżki rumu, 2 łyżki wody z kwiatów pomarańczy oraz 2 łyżki ekstraktu z anyżu wymieszane z 8 łyżkami wody

Wymieszajcie mąkę, cukier i sól. W osobnej misce ubijcie jajka wraz z całą resztą tej aromatycznej mikstury. Dodajcie ją do ciasta, wcześniej dorzucając wyrośnięte drożdże. Zaróbcie ciasto przez dobre parę minut i odstawcie do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na dwie godziny. W Wielką Sobotę w Prowansji wiał mistral, więc nie było za ciepło i ciasto nie wyrosło. Włożyłem je jednak do piekarnika nagrzanego do 30 stopni na prawie pół godziny i wszystko poszło jak należy.

Po dwóch godzinach przełóżcie ciasto do wysmarowanej masłem formy, wcześniej ponownie je ugniatając. Odstawcie na 40 minut, przykrywając ścierką lub włóżcie do lekko nagrzanego piekarnika.

Gdy brioche mouna już wyrośnie, natnijcie nożem krzyż, posmarujcie żółtkiem i posypcie odrobiną cukru. Następnie włóżcie do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 45 min. Po 35 min obserwujcie ciasto, aby za bardzo się nie spiekło. I gotowe! Mouna może być przygotowana jeszcze przez tydzień w piekarniku. Jest idealna na śniadanie, dla mnie zastąpiła baranka wielkanocnego. Jeśli macie ochotę lekko zmodyfikować przepis, możecie wsypać mniej cukru, ale dorzucić owoce kandyzowane.

Gdy akurat nie wieje mistral, wspaniale jest wyjść rankiem do ogrodu z kawałkiem mouny oraz filiżanką kawy. Słuchasz budzących się do życia ptaków, wdychasz zapach kwiatów i masz wrażenie, że każdy kęs napełniony jest tym, co cię otacza, zamyka w sobie właśnie przeżywaną chwilę.

Mikołaj