Jak wiecie, szlakiem Camino de Santiago można podróżować w najróżniejszy sposób. Na pieszo, na rowerze, konno, lub też… z osłem. Siedzieliśmy na recepcji, przyjmując kolejnych pielgrzymów. W pewnym momencie wyjrzałem za okno i zobaczyłem osła objuczonego torbami, który też patrzył się na mnie. Ale od początku.

Zaczęło się od pewnego Japończyka. Był już wieczór, na Monte do Gozo cicho, czas kiedy pielgrzymi raczej nie przychodzą, a odpoczywają, jedzą kolację, śpią, siedzą i rozmawiają. Wtedy właśnie do recepcji wpadł Takashi. „To Monte do Gozo?”, pyta, a ja kiwam głową. „Polskie albergue?”, ponownie potakuję,a on w tym momencie wykrzykuje głośne „Yesss!”, wykonując przy tym zwycięski taniec.

Przechodzimy kolejne etapy rejestracji. Takashi mówi, że szedł z osłem,którego jednak zostawił na Finisterze u rodziny, skąd przyszedł już sam. „Ale mam za to osła tutaj!”, wskazuje na czapkę, gdzie ma przyczepioną przypinkę z osłem. „I tu też”, pokazuje obudowę telefonu, z której również patrzy na mnie osioł. Takashi wykonuje szybkie ruchy, jest energiczny i radosny. To mnie od początku zadziwiało w Japończykach spotykanych na Camino: zwykle są to starsze osoby, czy same, czy też pary, wiecznie zadziwieni i uśmiechnięci. Taki jest ich styl bycia. Takashi jednak wybija się ponad.

Mówi, że za chwilę przyjdzie jego przyjaciel z osłem. I rzeczywiście, niebawem za oknem widzę osiołka objuczonego torbami i dwójkę Węgrów przy nim. Takashi biegnie przywitać się z osiołkiem, gdy wychodzę, widzę jak styka się z nim czołem, radosny jak nigdy.

Osiołek ma na imię Rocinante, a jego właściciel to Roland z Węgier. Szedł już kilka razy Camino, w tym roku z Finisterry do Burgos i potem wracał do Santiago. Mówi, że Rocinante zna drogę właściwie lepiej od niego, dlatego czasem po prostu go prowadzi. Znają się od kilku lat i stanowią świetnie dobraną parę.

Roland planuje w przyszłym roku kolejne Camino, a potem powrót z Hiszpanii do Węgier. Mówi też, że chciałby spróbować pójść do Fatimy, później do Santiago, Lourdes, a zakończyć w Rzymie. Jedna podróż, cztery sanktuaria.

Jego podróże możecie śledzić na blogu, który pisze również po angielsku: rolandante.blog.hu

Roland i Rocinante wciąż są na Monte do Gozo. Kolejni pielgrzymi są zachwyceni, kiedy przyjmując ich, mówimy że są u nas najróżniejsze osoby, a nawet osiołek.

W końcu każdy chciałby przejść Camino z osiołkiem.

Mikołaj Wyrzykowski

czerwiec 2016