Golden Circle to najpopularniejsza wśród turystów wycieczka, nazywana „Islandią w pigułce” – tak oklepana, że nie będę o niej za dużo pisał, wstawię tylko parę zdjęć na zachętę.

Taka wycieczka pozwala na zobaczenie w przeciągu jednego dnia tego, z czego wyspa słynie, czyli wodospadów, gejzerów, kanionów… Pierwszym przystankiem jest Thingvellir Park znany z powody Althing, czyli islandzkiego parlamentu, który zbierał się tutaj na obradach na świeżym powietrzu już od 930 (!) roku. W tym miejscu również przechodzi granica między płytami tektonicznymi, a dokładnie północnoamerykańską oraz euroazjatycką. Można stanąć jedną stopą na jednej, drugą na drugiej i przyznam, że robi to wrażenie. W ten sposób też Islandia jest jedynym na świecie krajem, który nieustannie powiększa swoją powierzchnię bez żadnych działań wojennych (zamiast wojska, które tutaj nawet nie istnieje, to po prostu płyty tektoniczne nadal się od siebie odsuwaja).

Dalej zatrzymacie się na pewno przy wielopoziomowym wodospadzie Gulfoss, który robi ogromne wrażenie. Spędziłem tam dobre pół godziny, siedząc i patrząc na kanion oraz roztrzaskujące się o skału kaskady wody. Dzień był na tyle piękny, że promienie słońca wraz z tańczącymi w powietrzu kropelkami wody połączyły się w tęczę.

Trzecim z obowiązkowych przystanków jest Geysir, gdzie gejzer imieniem Strokkur co mniej więcej pięć minut wypluwa z siebie wystrzeliwujący wysoko w powietrze słup wody. Zaraz obok znajduje się wygasły gejzer oraz oczka wodne o niesamowitych kolorach i dziwnie przyciągających właściwościach (nie nachylajcie się, zdaje mi się, że są zaczarowane). Na całym terenie znajdziecie bulgocącą w zagłębieniach wodę (założę się, że można by tam ugotować jajka) oraz wąskie gorące strumyki, na które trzeba uważać przy przechodzeniu. I, jeśli przyjeżdżacie na początku lata, zobaczycie oczywiście łubiny, ciągnące się po horyzont pola łubinów…

Na taką wycieczkę warto wybrać się z jednym z tourist tours, albo też wynająć samochód w kilka osób, co na Islandii jest dobrym, a nawet koniecznym pomysłem. Próbowałem z Golden Circle autostopem, ale trzeba mieć spore szczęście, żeby trafić na kogoś wybierającego się dokładnie na wybrane atrakcje, zwłaszcza jeśli startujecie gdzieś z miasta. A poza tym trafienie na dobrze opowiadającego przewodnika to też przecież jakieś szczęście!

I powiem jeszcze, że już sama jazda przez islandzkie pustkowia to świetna sprawa.