Kim jest Słodka Czytelniczka? To posąg dziewczyny opartej o otwartą księgę i rozmarzonym wzrokiem wpatrującej się w dal. Uwielbiam ten moment mojej trasy, gdy mogę usiąść obok niej i wypatrywać czegoś wyjątkowego w tym pozornie nie zmieniającym się krajobrazie.
…
Kim jest Słodka Czytelniczka?
Naprzeciw mnie znajduje się plaża, jakby wycięta przez morze w stromej skarpie; na ostrej, brązowej skale rośnie sosna i wystarczy sięgnąć wzrokiem odrobinę dalej, by dotrzeć do promenady, która chyba nigdy nie śpi.
Plaża, na którą patrzę, jest kamienista, lecz nie przeszkadza to ludziom, którzy nurkują w tej małej zatoczce o wodzie tak przejrzystej, że mogę dostrzec pływające w niej duże ryby.
Jeśli sięgnąć wzrokiem dalej, można zobaczyć sznur maleńkich, kolorowych żaglówek, podążających za motorówką jak kaczątka za kwoką. Płyną na głębokie morze, nieco strwożone, ale i zdeterminowane, odcinając się na tle skalnego masywu w La Ciotat, wbijającego swe zęby w aksamitny płaszcz nieba. Nie ma dziś na nim żadnej chmurki, morze zaś, wahając się między ciemnym a jasnym, łączy się na horyzoncie z niebem: lazur morza i lazur nieba są tego dnia jednością…
Po odzyskaniu sił wsiadam ponownie na rower i przy nieustannym szumie przejeżdżających samochodów kieruję się do miasta. Najpierw idę do boulangerie et pattiserie, by kupić bagietkę na kolację. Odgryzam kawałek i żując go, siadam na ławeczce przy kościele, ze wspaniałym widokiem na główny plac tej części Saint Cyr Sur Mer.
O tej porze kawiarenki zaczynają się zapełniać, restauracje muszą jeszcze trochę poczekać na pierwszych klientów. Mężczyźni spieszą gdzieś, każdy ma kilka bagietek pod pachą, znikają w cieniu platanów. Wykonana przez tego samego rzeźbiarza, co ta w Nowym Jorku, złota Statua Wolności błyszczy w słońcu, w wodzie u jej stóp kąpią się gołębie. Mieszkańcy otwierają kolejno kolorowe okiennice, wpuszczając światło do ciemnych pokoi. I naprawdę jestem tutaj, wśród Francuzów, tuż przed południem, zastanawiając się, co też muszą myśleć przechodnie, dokąd mogą zmierzać, dlaczego…Co chwila zmieniam kanwę opowieści, która ma swój początek w tym, co widzę.
Jeszcze nigdy nie byłem tak zmarnowany, siadając przed talerzem spaghetti.
Gdy czekam na rodziców, łowiących w morzu promienie zachodzącego słońca, Nebra szturcha mnie nosem, wybitnie się uśmiechając. Zaraz potem przewraca się na plecy, oczekując, że będę się z nią bawić i szczeka zaczepnie. Przechodzący Francuzi nie rzucają się od raz do mnie i nie krzyczą tak jak Włosi, ale z uśmiechem komentują piękno rudych smoków słowami tres beau! Włączam się w psią zabawę, bo doskonale wiem, skąd ta radość.
Idę na plażę i wciąż próbuję odcisnąć ślad swoich stóp na piasku, lecz morze natychmiast je zmywa, zapamiętując jedynie kamienie… Gdy z niewysłowioną radością pływam w tej ciepłej, czystej wodzie, moją uwagę przyciąga syrena, a właściwie kobieta o aż nienaturalnie długich włosach, w milczeniu i samotności siedząca na kamieniu. Przypomina mi się pierwsza lekcja warsztatów dziennikarskich w Bydgoszczy, gdy pan Mirek pokazał nam swój ulubiony obraz, tak podobny z tym, który teraz widzę, i kazał nam go opisać: jako że mieliśmy w sobie coś, co nazywał iskrą Bożą i pragnął, by powstał z tego płomień. Dlaczego tu jest i ma spuszczony wzrok? Co to znaczy? Czy kogoś oczekuje? Jest tak odmiennie ubrana od reszty plażowiczów, kształtuje to miejsce na swój sposób i nadaje mu zupełnie nowy, obcy dotąd i obcy nadal charakter…
Od razu wracam myślami do Słodkiej Czytelniczki. Wracam do żaglówek wypływających na morze, przechodzących ludzi, którzy czasem się uśmiechną, do skalistej zatoki, do krążącego po niebie samolotu wodnego, co chwila startującego i lądującego… I tak to się toczy, dziewczyna opiera się na księdze i wciąż wpatruje w dal, w lazur morza, lazur wody, w zachodzące i wschodzące słońce…
Mikołaj Wyrzykowski
Wspomnienia francuskie 2013