„Zawsze musi palić się jedno światło”, mówi Gwen, gdy wchodzimy do głównej sali Comedie de Reims. Widownia tonie w ciemności, ostrożnie stąpamy po schodach. Panuje cisza, sala jest zupełnie pusta. Stojąc na scenie, zapełniam widownię ludźmi, którzy obserwują moje ruchy i słuchają słów, tak jakby aktor nie udawał i to właśnie jego misją byłoby przekazania prawdy o życiu. Przez chwilę jestem aktorem, wiem jednak, że panuje tutaj cisza, a sala jest zupełnie pusta. I pali się jedno światło…
Gwen jest aktorką, mieszka w małej kamienicy w Reims. Trudno się dostać do dużej szkoły wybierają 20 osób spośród 1000, opowiada o tym, jak trudno jest spełnić takie marzenie. Aktualnie gra w Comedie de Reims, który jest jednym z najlepszych teatrów we Francji. Najbardziej lubi role smutne, tragiczne. „Teatr grecki…tam ludzie są prawdziwi i historie są prawdziwe, to jest takie…wielkie”, z przejęciem mówi o swojej fascynacji starożytnymi dramatopisarzami.
Grała już w sztukach Moliere’a i Szekspira. „Uwielbiam teatr”, wyznaje, „Wydarzenia dzieją się tu i teraz, masz kontakt z widzami. W filmie musisz zagrać krótką scenę, tutaj grasz cały spektakl.” Sama raczej nie chodzi na przedstawienia do teatru, nie podoba jej się to. Woli grać. Śmieje się, gdy mówię jej o tym, że aktorzy podobno grają cały czas, podczas spektaklu, ale i również po tym, jak wyjdą z teatru. „Popatrz, no, tylko popatrz na mnie”, czyni gest, jakby zdejmowała maskę.
Teatr oznacza mnóstwo pracy. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Ale trzeba podążać za marzeniem. Gwen już od małego dziecka kręciła się wokół teatru, grała różne role w szkole i przed rodziną. Jest trochę szalona, jak to zwykle artyści.Teraz mieszka w Reims, dla niej teatr nadaje temu miastu barw. Żyje w małej kamienicy razem ze swoim kotem, który siada na zawołanie i swoimi wielkimi oczami sprawia niebezpieczne wrażenie, jakby wiedział więcej od nas. Kiedy Gwen recytuje fragment z dramatu Jean Racine’a, jej słowa żyją we mnie i wibrują, by rozerwać swoje skorupy i przekształcić się w uczucie. Kot obserwuje ją uważnie.
Wracamy z wizyty w teatrze. Jest wieczór, pada lekki deszcz. „Czuję się zupełnie jak w filmie”, mówię, a ona uśmiecha się szeroko, przez chwilę widzę błysk w jej oku. Wokół zapada ciemność, w tej dzielnicy Reims jest teraz cicho i pusto. I wiem, że nie jest łatwo podążać za marzeniami, że czasem trudno jest wierzyć i że w szkole aktorskiej wybierają 20 osób spośród 1000, ale…choć jest cicho i pusto, w teatrze zawsze pali się jedno światło.
Mikołaj Wyrzykowski
Reims, 04.07.2014