„Arlette siedziała za biurkiem i patrzyła uważnie na ludzi, którzy przekraczali próg”, opowiada z uśmiechem Etienne Portalis z Chateau Pradeaux, „Poznawała po uśmiechu. Obserwowała ich i jeśli jej się nie spodobali, nie sprzedawała im wina. Zupełnie, jakby miała komuś powierzyć swoje dziecko pod opiekę”.
Jeśli kiedyś będziecie tędy przejeżdżać, ujrzycie zieloną winnicę, a za nią dom – w barwie wyblakłej ochry, o niebieskich okiennicach i winorośli wspinającej się po ścianie. Bramy niczym czujny strażnik strzeże pojedyncza palma. Prowadzi do niej aleja drzew oliwnych. Pamiętam, jak przejeżdżałem tędy w zeszłym roku – minąłem się z czarnym, starym kabrioletem. Jego kierowca naciskał klakson, w środku siedziała młoda para, śmiejąc się wraz z dziećmi rozrzucającymi kwiaty. To był piękny obraz, jeden z takich, które najczęściej zdarzają się na filmach – machając młodej parze, myślałem, że już ponownie tutaj nie wrócę.
Dziś Etienne Portalis spaceruje ze mną po winnicy, opowiadając jej historię. „Chateau Pradeux jest w naszej rodzinie od 1752 roku. Wśród naszych przodków jest Jean-Etienne-Marie Portalis, minister Napoleona, który napisał używany do dziś Kodeks Cywilny. Mieszkał w miasteczku oddalonym stąd o jakiś czas drogi, a przyjeżdżał na winnicę, by odpocząć. Czasem to miejsce służyło mu również za kryjówkę”. Idziemy dalej. Mijamy zabytkowe sprzęty rolnicze i wchodzimy na teren, gdzie rosną drzewa oliwne – wśród nich jedno, którego wiek sięga aż tysiąca lat. „W czasie II wojny światowej winnica również była miejscem, w którym można było się schronić.”, kontynuuje Etienne Portalis, „Po wojnie zasadziliśmy nowe winorośle, powiększając nasz teren. Były to szczepy Mourvedre, Grenache oraz Cinsault, z których dziś produkujemy wino czerwone i różowe apelacji Bandol.” Od 1982 roku winnicą zajmuje się Cyrille, ojciec Etienne’a. Arlette, jego żona, często mówiła o mężu: „To mój wybawiciel, prawdziwy winiarz, świetnie wie, co robi”.
Podczas wędrówki towarzyszy nam Dahu, mały piesek o dużej sławie, który we wszystkich wywiadach i artykułach prasowych jest na zdjęciu ze swoim właścicielem. To on pierwszy mnie przywitał, a teraz samodzielnie otwiera sobie drzwi, by uczestniczyć w degustacji wina.
Czerwone wino dojrzewa w beczkach aż 4 lata i jego smak idealnie odzwierciedla rodzinną historię, tradycję Chateau Pradeaux i pasję, z jaką wino jest tworzone. A różowe: prawdziwe, pełne i śpiewne. Arlette Portalis miała rację, pilnując, komu sprzedaję butelkę swojej pasji.
W pomieszczeniu dostrzegam sczerniałe medale z konkursów z XIX wieku. Po chwili przenoszę wzrok na stojącą w rogu figurkę: „To św. Wincenty z Saragossy”, słyszę, „Patron winiarzy”.
Żegnamy się uśmiechami, mówiąc sobie „do zobaczenia”.
W niedzielę w koście w St. Cyr sur Mer uczestniczę we Mszy św. Widzę Etienne’a, który gra na wiolonczeli. Jego brat trzyma w rękach gitarę, a mama, śpiewając wysoko „Gloria”, unosi nas wszystkich do nieba.
Mikołaj Wyrzykowski