Kiedyś pierwszą rzeczą, którą podróżny robił po przyjeździe do Santiago, było pójście do jakiejkolwiek kawiarenki. Tam szukało się noclegu, poznawało ludzi… dziś to również jeden z najlepszych sposobów na poznanie miasta.

W ostatnim czasie mój rytm dnia stał się bardzo ułożony: prawie każdego poranka spacerowałem budzącymi się do życia uliczkami Santiago (białe mury kamienic pięknie wyglądają w bladym słońcu), po chwili zawsze znajdująć kawiarenkę, w której siadałem, by czytać jedną z rozpoczętych książek, otoczony głosami innych ludzi, krokami pielgrzymów oraz niekiedy dobiegającą z niedalekiego placu muzyką. Lepszego początku dnia chyba nie mogłem wymyślić.

Jeśli kiedyś również będziecie chcieli spędzić parę poranków w Santiago, przedstawiam moją subiektywną listę kawiarenek:

Cafe Literarios to położona przy samej katedrze kawiarenka: idealny wybór, jeśli nie mamy ochoty się zastanawiać i szukać gdzieś dalej. A tym bardziej, jeśli akurat jest nas więcej, gdyż można usiąść na zewnątrz ze świetnym widokiem na Plaza de la Quintana de los Muertos. Parę razy zaszedłem tu z grupą pielgrzymów. Do każdej kawy podawany jest zwykle mały rogalik i churros gratis.

Cafe Casino to ponad stuletni lokal, który niegdyś z kasyna został zamieniony w kawiarenkę. Dosyć drogi i ekskluzywny, ale wnętrze jest tego warte.

Cafe Bar Derby to kolejna stara, założona w 1929 kawiarenka, w której również zachowano wystrój z epoki. Specjalnością są tutaj podobno churros con chocolate, choć osobiście nie próbowałem: wolałem zostać przy mojej Churreria San Pedro, która leży akurat na camino, po drodze do katedry, więc warto tam wpaść na śniadanie.

Jeśli już jesteśmy przy śniadaniu: tak jak churros con chocolate można dostać wszędzie w Hiszpanii, tak czymś, co trzeba koniecznie spróbować w Santiago, jest Tarta de Almendra. Na uliczkach spotkacie przynajmniej kilka sklepików Casal Coton, do których można wstąpić na degustację ciasta migdałowego oraz innych ciasteczek. Ale to w Pasteleria Mora jadłem chyba najlepszy kawałek Tarta de Santiago: na cieniutkiej warstwie ciasta francuskiego znajduje się masa z wyłącznie trzech składników, czyli migdałów, jajek i cukru. Jose Mora był pierwszy cukiernikiem, który już wtedy znane ciasto (wypiekały je siostry klauzulowe mieszkające przy Plaza de la Quintana de los Muertos i rozkoszowało się nim całe miasto) zaczął oznaczać krzyżem św. Jakuba. Stara receptura została zachowana do dziś.

W Cafe Tertulia (tak, przyznam się, musiałem sprawdzić, jak wygląda najlepsza kwiarenka Santiago według tripadvisor) panuje świetna, tworzona przez kelnerów atmosfera; przyjemnie jest więc usiąść w stylowym wnętrzu, zamówić kawę z mlekiem (pyszna!), do której jako dodatek podawane jest brownie, w razie głodu poprosić jeszcze o pancakes, a następnie wspiąć się z powrotem w stronę katedry. Uwielbiam tę dzielnicę, położoną na zboczu pod Hostal de los Reyes Catolicos.

Ale dobrze jest też wracać, nie szukać wciąż czegoś nowego, tylko po znalezieniu idealnej kawiarenki wracać tam do rana, siadać w ogrodzie, kontynuować czytanie książki i od tej samej kelnerki zawsze zamawiać cafe con leche y con bailey’s z kawałkiem biszkoptu. Tak, kawiarenka przy Hotel Costa Vella to mój mały raj w Santiago. Jest cudowna. Wewnątrz z głośników płynie klimatyczna muzyka, a ogród tchnie wprost magicznym spokojem. Można usiąść wśród zieleni, plusku fontanny i latających wokół wróbelków i tak spędzić poranek… by wrócić znów kolejnego dnia. I kolejnego. Bo czy potrzeba czegoś więcej?

Jak widzicie, dobrze jest pielgrzymować do Santiago, ale warto też tutaj przez chwilę pomieszkać 🙂

Jeśli mielibyście ochotę zamówić moje dwie książki ze zdjęcia o Camino de Santiago, zajrzyjcie na stronę wydawnictwa.

Wędrobajka dostępna jest TUTAJ.

Tomik poezji zaś TUTAJ.