Chorwackie wybrzeże to piękne plaże w zatokach, skaliste ścieżki, które prowadzą do nich między skałami… a także wina, zupełnie nie odstępujące tym francuskim! Dalmacja jest w końcu krainą winnic oraz gajów oliwnych.
W czasie jazdy samochodem wzdłuż wybrzeża zobaczycie na pewno stojące przy drodze stragany. Sprzedawcy będą do was krzyczeć i machać, zachęcając do kupienia swoich produktów: wina, oliwy, oliwek, dżemu figowego… Spacerując po chorwackich miasteczkach, również będziecie mogli natknąć się na znaki z napisem „Vino” – i jak tu nie dać się skusić?
Wino oraz oliwa są podstawą diety śródziemnomorskiej – poprawiają trawienie oraz całe zdrowie, w ten sposób przedłużając życie. Dlatego też już pierwszego dnia od przydrożnego sprzedawcy kupiliśmy litrową butelkę oliwy. I tak, gdy 10 dni później wracaliśmy tą samą drogą, butelka była już pusta. Kupiliśmy drugą, bo tak dobrej, słodkiej oliwy w życiu nie piłem. Nadal pamiętam jej smak i mężczyznę, który nam ją sprzedał.
Chorwackie wina stają zaś coraz bardziej cienione na całym świecie – w równym stopniu, co chilijskie, hiszpańskie czy włoskie. Peljesac jest półwyspem pięknych plaż oraz wybornych czerwonych win; króluje tutaj szczep „Plavac mali”. To mocne, dobrze zbudowane wino. W winiarni Rozic przy mieście Ston najwyższej klasy butelka dochodziła nawet do 16% objętości alkoholu. Im dalej będziemy się zagłębiać w półwysep Peljesac, tym napotkamy więcej rodzajów win wytwarzanych z Plavaca malego: Dingac oraz Postup, poprzez położenie oraz teren znajdują się na wyższej półce niż zwykły Plavac. Zwłaszcza winnice przy miejscowości Dingac są widowsko położone na zboczach wzgórz, z których czasem nawet widać morze… i wtedy można połączyć zwiedzanie winnic z plażami. Czasem samo wino stanowi już to połączenie: na zdjęciu powyżej możecie zobaczyć butelki, które zamiast w piwnicach, leżakują na dnie morza.
Jako że Peljesac słynie z ostryg oraz małży, nie mogło tu zabraknąć również wina białego, czyli Posip, gładkiego, o słomkowej barwie. Białym winem deserowym jest zaś Prosek, produkowany z gron Plavaca malego (jak widać, wszystkie wina są jednoszczepowe). Najlepiej jest go kupić prosto od producenta – wtedy dostaniecie coś prawdziwego, a nie tylko produkt w supermarkecie.
I to jest również to, co uwielbiam w chorwackich winach: będąc w okolicach Primosten, spróbowaliśmy lokalnego wina produkowanego ze szczepu Babic. Winorośle rosną na usianej białymi kamieniami ziemi, a położone na samym stoku schodzącym ku morzu parcele winnicy Bucavac stoją w kolejce do wpisania na listę UNESCO. I tak, jest to pyszne, wysokiej klasy wino, jednak tym, co podobało mi się najbardziej, była prostota winiarzy: zajeżdżaliśmy do domu-winnicy, a oni zaraz urządzali nam degustację. Smakowaliśmy jedno, drugie wino, a jeśli pytaliśmy, co jest w dębowej beczce pod ścianą, również i stamtąd nalewali nam do kieliszków. I jeśli nam przypadło do gustu, napełniali butelkę (czasem plastikową), zakorkowywali. „To dla was, bawcie się dobrze!”, mówili. Wino nie mogło oczywiście długo wytrzymać, zwłaszcza w sierpniowym upale, dlatego zwykle wypijaliśmy je nazajutrz lub jeszcze tego samego dnia. I o to właśnie chodzi: żeby nie odkładać na później, tylko cieszyć się tu i teraz. Właściciele winnic wyjaśniali, że wino wypija się tutaj w ciągu roku, po co czekać dłużej? Przecież za rok będzie kolejne!
Prostota i naturalność, za to lubię chorwackie wino oraz oliwę. Czego dzisiaj chcieć więcej?