Jaki jest synonim dobrobytu dla przeciętnego Islandczyka? Co jest kluczem do tutejszego szczęścia? Gdzie wszyscy idą, gdy mają dzień wolny? Odpowiedź zawiera się w trzech słowach: basen, gorące źródła, sauna.
W Reykjawiku istnieje plaża, która (tak, nawet tutaj, na Ziemi Lodu!) jest często uczęszczana przez mieszkańców w czasie lata. Na trzy miesiące wakacji miasto udostepnia za darmo gorące źródło przy plaży, gdzie można się pomoczyć, następnie pomedytować chwilę w saunie, a co odważniejsi mogą nawet wskoczyć do zimnego oceanu. Jak lepiej spędzić dzień, gdy niebo jest błękitne, świeci słońce, a termometr wskazuje kilkanaście stopni powyżej zera?
Wystarczy wziąć rower i wybrać się ścieżką wiodącą wzdłuż oceanu, która prowadzi między łubinami, tymi pięknymi chwastami, aż na samą plażę. Dalej wszystko przebiega już podobnie, jak przez resztę roku: gorąca woda, zimna woda, sauna, powtórz. Można zamknąć oczy i rozpłynąć się w błogim cieple, można rozmawiać o pogodzie, która tego lata jest wprost fantastyczna. Czego więcej trzeba?
Spokój wody jest niedołącznym elementem w islandzkiej układance szczęścia.