Jest piękny poranek – ciepły, rześki i słoneczny. Ptaki śpiewają, kwiaty kwitną. Pośród wielu ludzi spieszących do pracy czy do szkoły, jedziemy rowerami, dopiero ucząc się odnajdywać naszą drogę, jak małe dzieci pragnące posmakować wszystkiego, co napotkają. Mijamy piękne kamienice z ozdobnymi portalami, cegłami układającymi się w wyrafinowane wzory, wieżyczkami, posągami. Gubimy się, raz po raz,nie wiedząc, jak dotrzeć do celu ani jak wrócić. Wszystko jest wspaniałe, jednak wygląda tak samo. Jak wielki, piękny labirynt.
Uczę się dróg Hagi, zaczynam je rozumieć, rozpoznawać. Są takie miejsca, do których zawsze się wraca, są też takie, które zostają zagubione na zawsze i nawet ich wspomnienie jest nietrwałe. Jest jednak parę rzeczy, których, zwłaszcza wiosną, nie da się tutaj przeoczyć:
Spacer przy Parlamencie, zza którego starych murów wychylają się nowoczesne wieżowce.
Pałac Sprawiedliwości, który mija się w drodze przez park i na plażę.
Plaża w Scheveningen, szeroka, ogromna. Rankami pusta-kilku biegaczy, spacerowiczów wraz z psami, mewy krążące nad ich głowami. Podobno nazwa tej miejscowości była używana, aby kiedyś odróżnić niemieckich mieszkańców Hagi od holenderskich. Myślę, że nigdy nie zdołam nauczyć się holenderskiego.
Rowery, wszędzie rowery: przed szkołami, sklepami, na placach, ulicach. Jak byłem mały, myślałem że w Holandii istnieją nawet autostrady dla rowerów.
Rower udekorowany kwiatami na tle kanału. Tymi kanałami niegdyś Holendrzy przemieszczali się miasta do miasta, jeżdżąc na łyżwach.
Czarne żelki. Nie polecam, chyba że ktoś lubi zadawać sobie ból z pomocą lukrecji. Jeśli więc one stanowią piekło, niebem są stroopwafle-wafle z nadzieniem karmelowym. Jednym z holenderskich specjałów jest też czekoladowa posypka na chleb, no i masło orzechowe: można się poczuć prawie jak Joe Black, który zajadał się nim przez cały czas.
Gymnasium Haganum (uwaga na wymowę). W moim przypadku nie sposób było przeoczyć tego miejsca. Odbywał się tutaj HagaMUN – młodzieżowa symulacja obrad ONZ – obrady, dyskusje, rezolucje, powaga przepleciona ze śmiechem. Tutaj wszystko zaczynało się i kończyło.
Jedziemy rowerami. Wracamy, mając nadzieję, że przeczucie prowadzi nas w dobrym kierunku. Powoli kończy się dzień i zapada wieczór.
Mikołaj Wyrzykowski, HAGAMUN 12-15.03.2015