France avec Passion (2014)
France avec Passion. "Kieliszek pełen gwiazd "
Smak szampana. Takiego prawdziwego, z Szampanii. Smak pełny, bogaty, głęboki. Bąbelki, które zatrzymują się na języku, by potem ulecieć, unosząc podniebienie do samego nieba.
Smak szampana. Takiego prawdziwego, z Szampanii. Smak pełny, bogaty, głęboki. Bąbelki, które zatrzymują się na języku, by potem ulecieć, unosząc podniebienie do samego nieba.
„Dwa razy espresso poproszę”, mówię, zajmując miejsce przy małym stoliku w La Rotonde. Kelner uśmiecha się lekko i idzie do kuchni. Rozglądam się po wnętrzu restauracji. Ludzie siedzą przy swoich stolikach, jedząc i rozmawiając, a ich postacie odbijają się w złożonym z małych lusterek suficie.
Wychodzimy z metra. Niebo cudownie się rozjaśniło, wiatr przegnał ciemne chmury. Deszcz już przestał padać, tylko ulice zostały mokre, twarze przechodniów odbijają się w kałużach. Stoję przy latarni na Pont Alexandre III, wpatrując się w wieżę Eiffela z głową zatopioną w chmurach. Nad Sekwaną właśnie zachodzi słońce.
W Reims zbliża się północ. Gęsty mrok otacza nas, pragnie zapanować nad naszymi głowami i owinąć nas swym płaszczem. Lecz to nie mrok jest najważniejszy. Mrok otacza nas tylko po to, byśmy mogli lepiej dostrzec światło…to światła są w nocy najważniejsze.
Neony jarzą się na sklepowych witrynach, wiatrak Moulin Rouge wykonuje powolne obroty, z wnętrza kawiarni wypływa muzyka. Drugi, nocny Paryż – Miasto Świateł, właśnie budzi się do życia. W dzielnicy Montmartre poeci wychodzą na ulice.
Pont des Arts w Paryżu to najstarszy most z żelaza we Francji, zarezerwowany wyłącznie dla pieszych. Stanął tu w 1804 roku, a pod koniec XIX wieku z powodu szklarni z różnymi gatunkami kwiatów przypominał zawieszony nas Sekwaną ogród. Dziś na Most Sztuki przychodzą zakochani, by zawiesić na nim kłódkę pieczętującą ich miłość i wyrzucić kluczyk do rzeki…
Za dnia Strasbourg rozbrzmiewa dźwiękiem dzwonów z katedry, akordeonista gra przy restauracji, a wśród tysięcy kroków trójka muzyków śpiewa o tym, że wszyscy przemijamy. Kwitną kwiaty, okiennice urzekają kolorami, a słońce odbija się w rzece. Wieczorem zapalają się latarnie, zapełniają się kawiarnie, rozmowy jak dym unoszą się w powietrzu. A my spacerujemy, spacerujemy, spacerujemy…
„Zawsze musi palić się jedno światło”, mówi Gwen, gdy wchodzimy do głównej sali Comedie de Reims. Widownia tonie w ciemności, ostrożnie stąpamy po schodach. Panuje cisza, sala jest zupełnie pusta. Stojąc na scenie, zapełniam widownię ludźmi, którzy obserwują moje ruchy i słuchają słów, tak jakby aktor nie udawał i to właśnie jego misją byłoby przekazania prawdy o życiu. Przez chwilę jestem aktorem, wiem jednak, że panuje tutaj cisza, a sala jest zupełnie pusta. I pali się jedno światło…
Pakując się, zawsze myślę – trzeba być przygotowanym na wszystko, co może się zdarzyć po drodze. Pakuję latarkę, ciepłe swetry pomimo lata. Przypadek jest najlepszym organizatorem podróży. Uwielbiam przypadki. Chociaż samochód, który psuje się zaraz po wyruszeniu z domu…”Musimy zawrócić” – mówi mama z rezygnacją, ale i z jakąś pewnością, „Może tak właśnie miało być.”
Idziemy drogą, nie wiadomo skąd, nie wiadomo dokąd. Czasem jest tak, że wydarzenia magicznie splatają się ze sobą, trafiają się różne szanse, okazje, a ludzie przychodzą do nas, jakby zsyłani przez aniołów na naszą drogę. Idziemy więc dalej – już wiemy dokąd. Wiemy po co. I tak zaczyna się nasza podróż.