” Idę dalej, coraz bardziej zagłębiając się w siebie. Po kilku kolejnych postojach dochodzimy do drewnianego mostku prowadzącego przez jezioro w Radomnie. Wiąże się z tym miejscem pewna legenda: w czasach napoleońskich żołnierze francuscy zostali tutaj podobno otoczeni przez wojska pruskie. Nie mając szans w walce, postanowili uciec, pokonując wpław jezioro. Większość z nich utonęła i niektórzy po dziś dzień słyszą ich nawoływania.
Mijamy kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa w Radomnie, za którym wkraczamy na drogę asfaltową. Po jakimś czasie staje się ona uciążliwa.”
Mikołaj Wyrzykowski, Niedziela 29/2015
Etap: Radomno – Kurzętnik-Radomno-Chrośle-Nowy Dwór Bratiański-Nawra-Nowe Miasto Lubawskie-Kurzętnik. Długość trasy: 17 km
Idziemy dalej, coraz bardziej zagłębiając się w siebie. Po kilku kolejnych postojach dochodzimy do drewnianego mostku prowadzącego przez jezioro w Radomnie. Wiąże się z tym miejscem pewna legenda: w czasach napoleońskich żołnierze francuscy zostali tutaj podobno otoczeni przez wojska pruskie. Nie mając szans w walce, postanowili uciec, pokonując wpław jezioro. Większość z nich utonęła i niektórzy po dziś dzień słyszą ich nawoływania.
Mijamy kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa w Radomnie, za którym wkraczamy na drogę asfaltową. Po jakimś czasie staje się ona uciążliwa. – Znajdźmy skrót – proponuje Stachu. Razem z Karolem przystaję na tę propozycję. Wspinamy się na wzgórze, tchnące świeżością i zielenią traw. Przed naszymi oczami przebiega kilka saren. Docieramy na szczyt, skąd rozciąga się widok na całą okolicę: złote pola, łąkę, po której spaceruje bocian, pojedyncze domki i las w oddali. Stoimy na wzgórzu, rozglądając się dokoła, po czym schodzimy, wyznaczając nasz własny szlak.
Wracamy na drogę, która ponownie prowadzi nas do lasu. Przez chwilę idziemy z zamkniętymi oczami, trzymając się za ramiona i zawierzając kierunek naszym stopom. Po jakimś czasie dochodzimy do wzgórza, na którym stoi pomnik upamiętniający mieszkańców Nowego Miasta Lubawskiego zamęczonych przez hitlerowców. Powoli zapada wieczór. Gdy stajemy na skraju wzgórza, dostrzegamy dachy domów miasta, do którego od rana zdążaliśmy.
Pieczątka od Matki z Łąk
Spędzamy tutaj noc. Nie dotknęło nas jeszcze zmęczenie, śpimy więc tylko pół nocy. Następnego dnia wstaję wcześnie rano, aby uczestniczyć w pierwszej Mszy św. w kościele pw. św. Tomasza Apostoła. Jest to jednocześnie Sanktuarium Matki Bożej Łąkowskiej, która znajduje się w ołtarzu. Wiąże się z nią legenda: kiedyś na tych ziemiach, gdzie pogańscy Prusowie składali ofiary swoim bożkom, dwójce dzieci ukazała się figura Matki Bożej płynąca Drwęcą. Co najciekawsze: płynęła ona pod prąd. Na wieść o tym mieszkańcy Nowego Miasta przybyli na miejsce i zabrali figurę do siebie. W nocy figura zniknęła: znaleźli ją następnie dwaj żebracy, którym Matka Boża przekazała, że pragnie mieć tutaj kościół. Wybudowano go w Łąkach. Za sprawą Matki Bożej Łąkowskiej dokonały się liczne cuda, poczynając od uzdrowienia żebraków. W XVIII wieku została koronowana złotą koroną i cieszyła się taką popularnością, że nazywano ją „zachodniopruską Częstochową”. W XIX w. spłonął kościół w Łąkach i dlatego figura została przeniesiona do Nowego Miasta Lubawskiego.
Wpatruję się w jej wizerunek umieszczony w ołtarzu. Następnie otrzymuję błogosławieństwo na drogę, a po Mszy św. wchodzę do zakrystii, aby poprosić księdza o pieczątkę w Paszporcie Pielgrzyma. To jedna z tradycji osoby, która idzie szlakiem św. Jakuba: pukać do drzwi plebanii, zajść na pocztę czy do sklepu i prosić o przybicie pieczątki, która potwierdzi, że przechodziło się przez to miasto. W ten sposób się poznajemy, rozmawiamy o Camino, bo pielgrzymowanie to przecież odkrywanie „wiary i kultury”. A po powrocie do domu z przyjemnością można oglądać zebrane pieczątki w Paszporcie.
Kurzętnik 1410
Robiło się już późno, więc czym prędzej wyruszyliśmy. Dotarliśmy do Kurzętnika, który znajduje się zaraz za Nowym Miastem Lubawskim. Górują nad nim ruiny zamku znajdujące się na wzgórzu. Dochodzimy do kościoła pw. św. Marii Magdaleny, skąd ścieżka wspina się po zboczu. Mijamy kolejne stacje drogi krzyżowej, które prowadzą na szczyt, skąd rozciąga się wspaniały widok na Nowe Miasto Lubawskie i całą okolicę: pola, łąki, wijącą się Drwęcę i las w oddali. – To idealne miejsce na postój – stwierdza Karol. Zrzucam plecak i wspinam się na mury zamkowe, nadgryzione zębem czasu. Opieram się plecami o kamienie, wpatrując się w horyzont. To zaskakujące, ale bitwa pod Grunwaldem o mało co nie odbyła się w Kurzętniku. To tutaj wielki mistrz krzyżacki zaplanował przerwać marsz wojsk Władysława Jagiełły. Zgromadził tutaj wszystkie swoje siły, jednak wojska polskie w ostatniej chwili zorientowały się w sytuacji, unikając w ten sposób bitwy w trakcie przeprawy przez rzekę. Wojska spotkały się ostatecznie pod Grunwaldem.
Zza chmur wychodzi słońce, robi się coraz cieplej. Zapowiada się piękna pogoda. W niemym zrozumieniu nasza trójka schodzi z murów, zarzuca plecaki na plecy i ruszamy w drogę, która płynie dalej, między polami, aż po horyzont.
Mikołaj Wyrzykowski
Mijamy kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa w Radomnie, za którym wkraczamy na drogę asfaltową. Po jakimś czasie staje się ona uciążliwa. – Znajdźmy skrót – proponuje Stachu. Razem z Karolem przystaję na tę propozycję. Wspinamy się na wzgórze, tchnące świeżością i zielenią traw. Przed naszymi oczami przebiega kilka saren. Docieramy na szczyt, skąd rozciąga się widok na całą okolicę: złote pola, łąkę, po której spaceruje bocian, pojedyncze domki i las w oddali. Stoimy na wzgórzu, rozglądając się dokoła, po czym schodzimy, wyznaczając nasz własny szlak.
Wracamy na drogę, która ponownie prowadzi nas do lasu. Przez chwilę idziemy z zamkniętymi oczami, trzymając się za ramiona i zawierzając kierunek naszym stopom. Po jakimś czasie dochodzimy do wzgórza, na którym stoi pomnik upamiętniający mieszkańców Nowego Miasta Lubawskiego zamęczonych przez hitlerowców. Powoli zapada wieczór. Gdy stajemy na skraju wzgórza, dostrzegamy dachy domów miasta, do którego od rana zdążaliśmy.
Pieczątka od Matki z Łąk
Spędzamy tutaj noc. Nie dotknęło nas jeszcze zmęczenie, śpimy więc tylko pół nocy. Następnego dnia wstaję wcześnie rano, aby uczestniczyć w pierwszej Mszy św. w kościele pw. św. Tomasza Apostoła. Jest to jednocześnie Sanktuarium Matki Bożej Łąkowskiej, która znajduje się w ołtarzu. Wiąże się z nią legenda: kiedyś na tych ziemiach, gdzie pogańscy Prusowie składali ofiary swoim bożkom, dwójce dzieci ukazała się figura Matki Bożej płynąca Drwęcą. Co najciekawsze: płynęła ona pod prąd. Na wieść o tym mieszkańcy Nowego Miasta przybyli na miejsce i zabrali figurę do siebie. W nocy figura zniknęła: znaleźli ją następnie dwaj żebracy, którym Matka Boża przekazała, że pragnie mieć tutaj kościół. Wybudowano go w Łąkach. Za sprawą Matki Bożej Łąkowskiej dokonały się liczne cuda, poczynając od uzdrowienia żebraków. W XVIII wieku została koronowana złotą koroną i cieszyła się taką popularnością, że nazywano ją „zachodniopruską Częstochową”. W XIX w. spłonął kościół w Łąkach i dlatego figura została przeniesiona do Nowego Miasta Lubawskiego.
Wpatruję się w jej wizerunek umieszczony w ołtarzu. Następnie otrzymuję błogosławieństwo na drogę, a po Mszy św. wchodzę do zakrystii, aby poprosić księdza o pieczątkę w Paszporcie Pielgrzyma. To jedna z tradycji osoby, która idzie szlakiem św. Jakuba: pukać do drzwi plebanii, zajść na pocztę czy do sklepu i prosić o przybicie pieczątki, która potwierdzi, że przechodziło się przez to miasto. W ten sposób się poznajemy, rozmawiamy o Camino, bo pielgrzymowanie to przecież odkrywanie „wiary i kultury”. A po powrocie do domu z przyjemnością można oglądać zebrane pieczątki w Paszporcie.
Kurzętnik 1410
Robiło się już późno, więc czym prędzej wyruszyliśmy. Dotarliśmy do Kurzętnika, który znajduje się zaraz za Nowym Miastem Lubawskim. Górują nad nim ruiny zamku znajdujące się na wzgórzu. Dochodzimy do kościoła pw. św. Marii Magdaleny, skąd ścieżka wspina się po zboczu. Mijamy kolejne stacje drogi krzyżowej, które prowadzą na szczyt, skąd rozciąga się wspaniały widok na Nowe Miasto Lubawskie i całą okolicę: pola, łąki, wijącą się Drwęcę i las w oddali. – To idealne miejsce na postój – stwierdza Karol. Zrzucam plecak i wspinam się na mury zamkowe, nadgryzione zębem czasu. Opieram się plecami o kamienie, wpatrując się w horyzont. To zaskakujące, ale bitwa pod Grunwaldem o mało co nie odbyła się w Kurzętniku. To tutaj wielki mistrz krzyżacki zaplanował przerwać marsz wojsk Władysława Jagiełły. Zgromadził tutaj wszystkie swoje siły, jednak wojska polskie w ostatniej chwili zorientowały się w sytuacji, unikając w ten sposób bitwy w trakcie przeprawy przez rzekę. Wojska spotkały się ostatecznie pod Grunwaldem.
Zza chmur wychodzi słońce, robi się coraz cieplej. Zapowiada się piękna pogoda. W niemym zrozumieniu nasza trójka schodzi z murów, zarzuca plecaki na plecy i ruszamy w drogę, która płynie dalej, między polami, aż po horyzont.
Mikołaj Wyrzykowski
Artykuł także na stronie Diecezja Toruńska- Szlakiem św. Jakuba cz. III