Koniec winobrania! Wczoraj zakończyliśmy tydzień spędzony z „głową w winoroślach”. Po ścięciu ostatniej parceli oddaliśmy sekatory (prawie jakbym rozstawał się ze swoją prawą ręką), a dziewczyny, które po raz pierwszy przyjechały na winobranie, zostały ochrzczone przez wrzucenie do przyczepy pełnej białych winogron

Zaraz potem wsiedliśmy do samochodów i klaksonami ogłaszaliśmy całemu miastu koniec tegorocznych zbiorów.
A wieczorem fiesta – zmyliśmy z siebie lepiący się do skóry sok winogronowy, założyliśmy odświętne ubrania i piliśmy najlepsze wina z winnicy. To zdjęcie zrobiłem jakoś po północy. Nie ma na nim wszystkich, ale przynajmniej przekazuje, czym tak naprawdę jest winobranie: spotkaniem z innymi, rozmowami ze wszystkimi typami ludzi, ze studentami i emerytami, z malarzami, filozofami, kucharzami, rolnikami; tymi, których słychać z drugiego końca pola i tymi, którzy ścinają w ciszy. I nieważne, czy schyleni pracowaliśmy wśród rzędów winorośli, czy odpoczywaliśmy po pracy w czasie trwających do późnej nocy kolacji. Spędziliśmy razem wspaniały czas. Teraz tylko mieć nadzieję, ze wyjdzie z tego dobry rocznik wina!