Nikt o życiu artysty nie opowie lepiej niż jego własne dzieła. Z takiego założenia najwyraźniej musieli wyjść twórcy filmu „Twój Vincent”, z jednej strony traktując to zdanie bardzo dosłownie – opowiadając historię malarza przy pomocy jego własnych obrazów, w którym bohaterami są postacie uwiecznione przez van Gogha w jego dziełach, z drugiej zaś strony zupełnie odrzucili takie myślenie, bowiem w filmie to nie obrazy są najważniejsze, a historia artysty-człowieka. To na odkrywaniu  jego ludzkiej strony skupia się cała historia.

Wierna realizacja takiego założenia jest, być może, ambitna sama w sobie, ale nie był to z pewnością dla twórców żaden szczyt. Ci poszli o krok dalej – stworzyli pierwszy w historii kina pełnometrażowy film animowany, który w całości składa się z obrazów ręcznie malowanych na płótnie farbą olejną. Tutaj każdy kadr ma sprawiać wrażenie jakby został namalowany przez samego van Gogha.

To w połączeniu z doborem bohaterów filmu, a więc jego przyjaciółmi i najbliższymi znajomymi – bo ich to właśnie często umieszczał w swoich dziełach – pozwala odkryć tę stronę malarza jakiej z samych obrazów nigdy byśmy nie wyczytali. I co najważniejsze, nie jest to osobowość wyssana z palca, a odtworzona na podstawie 800 napisanych przez niego listów.

Sama akcja filmu rozgrywa się już po śmierci artysty i jest historią pewnego rodzaju „śledztwa”, którego tematem są ostatnie dni życia oraz, prawdopodobnie, samobójcza śmierć malarza. W czasie serii wywiadów przeprowadzonych przez bohatera kilku obrazów van Gogha – Armanda Roudin z mniej lub bardziej serdecznymi znajomymi malarza dowiadujemy się, jakie emocje wywoływał wśród mieszkańców Auvers-sur-Oise, gdzie spędził ostatnie 70 dni swojego życia. Poznajemy różne opinie na jego temat oraz różne teorie na temat jego śmierci. Dowiadujemy się, jak mogły wyglądać te jego ostatnie dni – z kim spędzał ten czas i czym zajmował się na co dzień.

„Twój Vincent” to historia odkrywania ludzkiej natury – samotności oraz choroby psychicznej wybitnego malarza, okraszona przepięknymi obrazami ponad setki artystów oraz muzyką Clinta Mansella (znanego chociażby z „Requiem dla snu”) i mimo że ambitny pomysł na film mógłby okazać się zbyt ambitny, a efekt albo kiczowaty, albo zbyt trudny do oglądania ze względu na postimpresjonistyczną stylistykę, całość ogląda się dobrze, a do niecodziennych obrazów można łatwo się przyzwyczaić i nie męczą tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Najciekawszy jednak jest fakt, że niemal każda z przedstawionych tu osób była prawdziwą postacią, która wyryła mniejsze lub większe piętno na życiorysie Vincenta van Gogha, a ten uwiecznił je wszystkie na swoich obrazach. Wszystko po to, by lata później każda z tych osób została przez twórców filmu ożywiona poprzez otrzymanie swojej własnej, niebanalnej osobowości. A na ile trafnej? Tego być może nie dowiemy się nigdy.

Karol Katryński

„Twój Vincent” (2017, reż. Dorota Kobiela, Hugh Welchman)