Munowa rodzina nie należy do tych normalnych. Parę lat temu uważałbym, że to co najmniej dziwne, jeśli ktoś w normalnej rozmowie jednego z wieczorów użył słów „You have the floor, delegate”. Albo gdybyśmy przez trzy dni mieli rozpoznawać siebie nie po imionach, ale krajami: takimi jak Togo, Szwajcaria czy (najlepsza!) Północna Korea. Parę lat temu, zanim pojechałem na pierwszego MUN-a, nie rozumiałem też legendy o zabójczych (dosłownie!) czarnych żelkach. Kiedy też po raz pierwszy jechałem rockowym busikiem do Holandii, nie spodziewałem się, że kiedyś MUN odbędzie się u nas. W Toruniu. Naprawdę.

Pamiętam mój debiutancki wyjazd do Hagi. Miałem reprezentować Hiszpanię i rozmawiać o sprawie polowań  w Afryce czy też zasoleniu oceanów. Polityka. Nie lubię polityki, ale chciałem pojechać do Holandii. Przemogłem się: napisałem stanowiska polityczne, rezolucję i pojechałem, żeby rozmawiać.

Na debatach właściwie się nie odezwałem.

Ale i tak było świetnie. Wspaniale. MUN to w końcu nie tylko debaty.

Na drugim MUNie w Leiden zacząłem rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi. Byłem delegatem Kuby, palnąłem kilka przeraźliwie komunistycznych przemów i wszyscy chcieli mnie wsadzić do więzienia. Cel osiągnięty. W kolejnej Hadze było jeszcze lepiej. Osoby jeżdżące na MUN-a stały się swego rodzaju rodziną. Mamy swoje legendy. Mamy swój slang. Dla siebie potrafilibyśmy zjeść nawet kilka czarnych żelków za jednym razem.

Na początku roku ta rodzina wpadła na pomysł zorganizowania MUN-a u siebie.

Wielkie przedsięwzięcie. Nie było łatwo. Nieraz, kiedy rozmawiałem z Olą czy Dominiką o przygotowaniach do ToMUNa, mówiły, się są potwornie zmęczone. Że nie robią nic innego. I że to nie wyjdzie. Nikt nie przyjedzie. Ola i Dominika rozmawiały z naszym MUN Director prof. Sawickim więcej niż ze znajomymi.  Wciąż MUN, MUN, MUN. Jeszcze parę tygodni przed rozpoczęciem nie byliśmy pewni, czy to się na pewno uda.

Był to najlepszy MUN na jakim byłem.

I nie chodzi mi o to, że był idealny. Na jakiś czas wyłączyli nam prąd (akurat wtedy!), mieliśmy problemy z rozruszaniem debat, bo wiele osób było delegatami po raz pierwszy. Później większość załapała o co chodzi. Razem z Weroniką byliśmy chairami, czyli przewodniczącymi debat w komisji środowiskowej. Szczerze mówiąc, nigdy nie myślałem, że może prawie dojść do wojny między Brazylią a Chinami przy takim temacie jak promieniowanie jonizujące.

Osoby, które były najbardziej zaangażowane, włożyły w to nie tylko masę pracy, ale też i serce.

Przyjechały osoby ze szkół z Torunia, z Gliwic, z Włocławka, parę osób ze Słowacji i oczywiście ekipa z Leiden w Holandii. Wcześniej wędrowaliśmy nocami po ulicach Leiden i nie myślałem, że kiedykolwiek zabierzemy te same osoby na ulice Torunia. Nocowałem u Guusa, a nie spodziewałem się, że kiedyś przyjedzie do mnie. A stało się.

Może nie wszyscy rozumieli łzy na ceremonii zakończenia. Może też nie wszyscy rozumieli długą mowę prof. Sawickiego, która tę falę wzruszenia zapoczątkowała. Czy to ze szczęścia, czy z nostalgii, bo dla niektórych to ostatni MUN (sam się tego boję)…

Wiele MUNów złożyło się na ToMUNa i myślę, że te łzy były z powodu marzenia. Rodzina długo pracowała i rodzina spełniła swoje marzenie. Udało się.

Najlepsze jest to, że ci, którzy byli po raz pierwszy, niesamowicie się wciągnęli. Rozmawialiśmy następnego, już normalnego dnia, jak dziwnie się czujemy bez teczek i plakietek z nazwami krajów.

Kolejnego dnia otrzymaliśmy tort-niespodziankę od przyjaciół z Leiden, którzy gratulowali nam pierwszego ToMUNa. To przerosło nasze oczekiwania.

Zdziwiłem się tylko, że nie dorzucili do tortu trochę czarnych żelków.

Mikołaj

Tekst miał być krótszy, ale trochę popłynąłem. Dedykuję wszystkim związanym z MUNami, dzięki! 😉

Dla niewtajemniczonych: MUN to Toruń, TOMUN, Młodzieżowa Symulacja Obrad ONZ. Ten odbywał się w Toruniu w 1LO od 25-27 września 2015.

12165721_926805987426566_1980062099_n 12166884_926805890759909_638836283_n 12083767_926806057426559_681202139_n

11997189_926805817426583_2126597792_n 12168071_926805957426569_426217719_nWP_20150924_003 WP_20150924_005


2 komentarze

domi · 15 października 2015 o 22:08

I znów uroniłam łezkę…

Brazylia · 15 października 2015 o 22:12

Promieniowanie jonizujące czy też niejonizujace… Chiny potrzebowały porządnej lekcji samokrytyki!
buziaki
Delegate of Brazil ☺

Możliwość komentowania została wyłączona.