Kiedy zachodzi słońce

Zapada zmrok. Gwiazdy pojawiają się na niebie. Robi się chłodno. W Grębocinie gromadzą się tłumy. Przyszli, żeby zobaczyć. Na własne oczy. Przyszli, żeby poczuć. Przeżyć Mękę Pańską jako coś prawdziwego, głęboko wewnętrznego i dziejącego się tu i teraz. Płoną pochodnie. Żołnierze niecierpliwie przestępują z nogi na nogę. Przyszedł czas.

(więcej…)

Życie dzieła sztuki

Na jednej z głównych ulic Florencji uliczny artysta maluje Mona Lisę. Robi to na chodniku, siedząc i pochylając się nad nim jak nad płótnem. Ulicą płynie tłum ludzi. Ktoś zatrzyma się, popatrzy, wrzuci monetę, pójdzie dalej. Inni przejdą obok, nie odrywając się od wyznaczonego wcześniej celu. Niektórzy zatrzymają się i zatracając poczucie czasu, będą podziwiać dzieło, które powstaje na ich oczach.

(więcej…)

"Chodźmy dalej"

Czasem rzeczy zrzucają swoje cienie, ścieka z nich cała materia i objawiają się takimi, jakimi są. Poeta jest podobny rzeźbiarzowi, który zamienia bezkształtną bryłę kamienia, odłupując z niej wszystko, co niepotrzebne i zamieniając w piękną postać. Napisałem ten wiersz, kiedy byłem w Londynie: usiadłem na ławce w National Gallery i napisałem parę zdań, zatrzymałem się w Hyde Parku, napisałem parę zdań. Musiałem się zatrzymać, by przez szum codzienności doszedł do mnie głos mnie samego.
(więcej…)

Holenderska żegluga

Mieszkałem 10 km od Hagi, w uroczym domu – pokrytym strzechą, nowoczesnym w środku. Rano, mimo zmęczenia, budziłem się kilka minut przed nastawionym alarmem. Schodziłem na dół, na śniadanie, rodzice mojego hosta już czekali w kuchni. Ona stała przy tosterze, on czytał gazetę z nałożonymi na nos okularami. Witali mnie. Z głośników jak uderzenia dzwonów do moich uszu docierały dźwięki „Requiem” Mozarta. Był piękny, ciepły, słoneczny marcowy poranek, ptaki śpiewały za oknem.

(więcej…)

"Podróż"

Zostali wezwani na miejsce w godzinie, której nikt się nie spodziewał. Spakowali prędko najważniejsze rzeczy do swoich walizek: wspomnienia, nadzieje, korowody wszystkich dni, które za sobą ciągnęli, niczym pociągi towarowe, które z głośnym stukotem kół jadą w mglistą przyszłość. Zapadał wieczór, ciepły i gęsty od kłębiących się ciemności. Latarnie świeciły nienaturalnym blaskiem na rogach ruchliwych ulic, jak gwiazdy niedbałym ruchem ręki strącone na ziemię.

(więcej…)

"Lot łabędzia"

Och, jak się cieszę, że cię widzę. Naprawdę. Tyle czasu minęło…ale co ty tutaj robisz? Nie, przecież mówiłem, że się cieszę. Jestem po prostu ciekaw. A więc tam teraz mieszkasz…daleko….strasznie daleko. Szkoda, że się nie kontaktowaliśmy. Odległości zabijają, co zrobisz.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.20 Lawendowy flakonik

Do perfumerii w Le Castellet wszedłem niepostrzeżenie, przemykając za plecami angielskich turystów, z którymi w żywiołową dyskusję wdała się sprzedawczyni. Oglądałem wysokie psy w garniturach, trzymające zegarki na złotych łańcuszkach i kątem oka obserwowałem, co robią angielscy turyści. Sprzedawczyni chodziła wokół nich tanecznym krokiem, pryskając coraz to innymi zapachami, wyjaśniając ich pochodzenie i zastosowanie.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.19 Spacer z artystami

Le Castellet to miasteczko artystów. Dowiedziałem się tego podczas jednego ze słonecznych dni kończących lipiec, kiedy to poczułem palącą potrzebę odwiedzenia go po raz drugi. Zostawiliśmy samochód na poboczu Montee du Chateau i wspięliśmy się do miasteczka mniej uczęszczanym, wąskim przejściem z wyszczerbionymi ze starości schodkami- polubiłem nazywać tę dróżkę sekretną, tak jakbym tylko ja ją znał i spędził w tej okolicy wszystkie lata, począwszy od czasów dzieciństwa.

(więcej…)