O pozytywnych wariatach

Tak po prostu jest, sami rozumiecie. Rodzisz się jako ty, nie kto inny, ta wyjątkowa, niepowtarzalna osoba i masz do przejścia swoją drogę. Rodzisz się w konkretnym miejscu, spotykasz te, a nie inne osoby. I żyjesz w rodzinie. Życie rodzi życie. Nie wiem, jak to jest, że znalazłem się właśnie tutaj, ale czuję, że chyba mam jakąś misję do wypełnienia. Oraz dług wdzięczności. Za życie.

(więcej…)

Śpiew i płomyki świec

Stało się to niespodziewanie. W ostatniej chwili wysłałem zgłoszenie, namówiony przez kolegę. Było to trochę przypadkowe, ale myślę, że musiałem tam być: w piątkowy wieczór, w hali sportowej w Grębocinie śpiewać do późna w nocy kanony Taizé, wpatrzony w kołyszący się blask świec.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.20 Lawendowy flakonik

Do perfumerii w Le Castellet wszedłem niepostrzeżenie, przemykając za plecami angielskich turystów, z którymi w żywiołową dyskusję wdała się sprzedawczyni. Oglądałem wysokie psy w garniturach, trzymające zegarki na złotych łańcuszkach i kątem oka obserwowałem, co robią angielscy turyści. Sprzedawczyni chodziła wokół nich tanecznym krokiem, pryskając coraz to innymi zapachami, wyjaśniając ich pochodzenie i zastosowanie.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.19 Spacer z artystami

Le Castellet to miasteczko artystów. Dowiedziałem się tego podczas jednego ze słonecznych dni kończących lipiec, kiedy to poczułem palącą potrzebę odwiedzenia go po raz drugi. Zostawiliśmy samochód na poboczu Montee du Chateau i wspięliśmy się do miasteczka mniej uczęszczanym, wąskim przejściem z wyszczerbionymi ze starości schodkami- polubiłem nazywać tę dróżkę sekretną, tak jakbym tylko ja ją znał i spędził w tej okolicy wszystkie lata, począwszy od czasów dzieciństwa.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.17 Cezanne, UFO i żebrak

Na placu przy Hotel de Ville w Aix de Provence gwarem głosów oznajmiają swój byt kawiarenki, akordeonista z miną zadowolonego życiem przechadza się w jakby zaczarowanym cieniu platanów, grając skoczne, francuskie melodie. Po chwili znika, na jego miejscu zaś pojawia się Hiszpan w okularach i czarnej koszulce, siadając na murku i wyjmując z futerału swój nieco kosmiczny instrument.

(więcej…)

„C’est une belle historie”cz.16 Goniąc za …

Niegdyś tymi uliczkami Aix de Provence przechadzał się Cezanne, wiodąc tu swój samotniczy żywot.  Był upartym i kłótliwym indywidualistą, a poza tym, pedantem do tego stopnia, że numerował wszystkie swoje rekwizyty. W swoim malarstwie próbował dociec istoty utrwalania rzeczywistości na płótnie- pomagała mu w tym góra Sainte-Victorie. I całe szczęście, że był artystą!

(więcej…)